piątek, 4 marca 2016

Prowadząc nowicjuszom

Dziś obchodzimy Dzień Mistrza Gry. Z tej okazji chciałbym podzielić się wrażeniami z prowadzenia gier fabularnych nowicjuszom - takim całkiem, całkiem nowicjuszom oraz początkującym co już liznęli co nieco RPG.

Gdy zaczynałem swoją 'karierę' MG-owania większość moich graczy miała już doświadczenie w graniu. Przez wiele lat prowadziłem tym samym osobom, bądź nieco później, gdy dotarłem do rzeszowskiego klubu fantastyki różnym grupom, ale zawsze z doświadczeniem. Tym bardziej ucieszyła mnie możliwość poprowadzenia nowym w tym hobby osobom.

Jedna z okazji do tego nadeszła wraz z tegoroczną ZjAvą. Na warsztat postanowiłem wziąć znany mi system cyberpunkowy "[digital_shades]". Przygotowałem karty postaci i miasta. Obmyśliłem przygodę i zgłosiłem sesję. Ku mojemu zaskoczeniu miałem zgłoszonych 11 graczy. Niestety zagrać mogło tylko sześcioro. Czworo było nowicjuszami, a dwóch graczy nawet dość doświadczonych. Krótki wstęp do RPG, klimatu cyberpunka, opis systemu, tworzenie postaci i miejsca gry i zaczęliśmy.

Muszę przyznać, że gracze mnie bardzo pozytywnie zaskoczyli już tworząc postacie. Żaden z graczy nie był nastawiony na walkę. Mimo to nie grali zachowawczo i nie unikali konfrontacji. Nie robili jednak wszystkiego by wygrać z tymi złymi i zdobyć jak najwięcej EXP-a. Skupili się na odgrywaniu - wcieleniu się w postacie. Jeden z graczy (ćpun) nawet postanowił poświęcić swą godność dla zdobycia ważnego narkotyku, bo jak stwierdził tak by zrobił typowy ćpun. Zauważyłem, że ważne było dla nich rozwiązanie wszystkich problemów przygody, ale bardziej ich interesowało co będzie dalej i o co chodzi w fabule.

Tymczasem grając z wieloletnimi graczami spostrzegłem zachowawczość wobec postaci. Gracze potrafią mocno chronić swe postacie, nawet jeśli jest to niezgodne z ich charakterem. Odgrywanie schodziło na drugi plan.

Kolejne co rzuciło mi się w oczy to świeżość pomysłów. Nowicjusze niekoniecznie są skalani pewnymi kalkami z fantastyki. Nie musi taki gracz grający krasnoludem znęcać się nad drużynowym elfem, bo tak nakazuje stereotyp. Nie tylko ZjAvowi gracze nie traktowali korporacji jako wrogów, ale wręcz jako klasę społeczną, do której fajnie by było należeć. I nie, sesja nie straciła przez to na klimacie.  Grający co rusz wpadali na pomysły, których obecności u moich doświadczonych graczy nie zauważałem za często przez ostatnie kilka lat.

Mogę chyba powiedzieć, że prowadzenie nowicjuszom wyszło całkiem zaskakująco. Jako Mistrz Gry dawno się tak dobrze nie bawiłem. Oczywiście nie każdy doświadczony gracz będzie pozbawiony nowych pomysłów i będzie stosował kalki. Zdarzyło mi się jednak to już na tyle często, że mogę bez wahania o tym pisać. Podejrzewam, że związane to jest z popadaniem w rutynę. Przyzwyczajenie do konkretnego schematu przygody u konkretnego MG może powodować, że gracz może oczekiwać iż prawie każda sesja będzie taka sama. Z drugiej strony prowadząc wciąż tym samym graczom można ich na tyle poznać, że z góry wiadomo czego oczekują i co zrobią.

Dlatego granie z nowymi graczami, którzy dodatkowo dopiero zaczynają swą przygodę z RPG daje wiele frajdy i nowe doznania. Mistrz Gry będzie dobrze się wówczas bawić i może wyjść poza rutynę, jednocześnie wprowadzając nowych w świat gier fabularnych. To duża odpowiedzialność, ale też świetny sposób by się rozwijać jako MG.

P.S. Wszystkiego najlepszego dla wszystkich Mistrzów Gry. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz